Urlop, urlop i po urlopie. Powrót do codzienności nie jest łatwy, choć od wtorku chociaż pogoda pomaga, żeby nieco umilić ten czas. W każdym razie wakacyjna podróż była bardzo udana, a gdybyście chcieli zobaczyć nieco więcej z naszych bałkańskich wojaży to zapraszam na mój profil na Instagramie.
Kiedy mnie nie było zanotowano rekordowo wiele wejść na bloga.. mówiłam już do męża, że chyba będziemy musieli częściej wyjeżdżać 😉 Ale tak na poważnie, to bardzo Wam za te wejścia dziękuję. Mam nadzieję, że dowiedzieliście się wielu ciekawych rzeczy oraz pomogło Wam to rozwiązać przynajmniej kilka problemów prawno-gastronomicznych.
I jeszcze jedno – w trakcie mojej nieobecności miało miejsce co najmniej jedno bardzo ważne wydarzenie. Blog obchodził bowiem swoje półrocze! Aż trudno uwierzyć, że piszę już dla Was od ponad sześciu miesięcy. W tym czasie tysiące Czytelników odwiedziły bloga, co mnie niezwykle cieszy. Jest to bardzo motywujące i zachęca do rozwijania bloga oraz podejmowania nowych inicjatyw okołoblogowych związanych z prawem w gastronomii. Muszę Wam powiedzieć w tajemnicy, że mam dla Was w zanadrzu taką rocznicową niespodziankę, ale na razie ..cicho sza! 🙂
Tymczasem w ramach tego rocznicowego wpisu chciałabym raz jeszcze, tym razem może bardziej zbiorczo, napisać Wam o tym jak ważne w działalności gastronomicznej od strony prawnej są dwie instytucje zaczynające się na literę U – umowa i ubezpieczenie.
Powie ktoś, że ubezpieczenie to rzecz bardziej ubezpieczyciela niż prawnika. Może i tak – przynajmniej na etapie wykupu ubezpieczenia. Zresztą, dlatego też we wpisie dotyczącym ubezpieczeń oddałam głos profesjonaliście, wieloletniej agentce ubezpieczeniowej, która opowiedziała co nieco o temacie ubezpieczeń w gastronomii. Polecam Wam zajrzenie do tego wpisu!
Gorzej, jeżeli tego ubezpieczenia nie ma, pojawia za to szkoda, a pokrycia powstałych strat nie można dochodzić od ubezpieczyciela. Chcąc wystąpić o pokrycie strat trzeba wtedy szukać osoby odpowiedzialnej za jej wystąpienie, co jest z pewnością dużo bardziej praco i czasochłonne aniżeli zwrócenie się ze swoimi roszczeniami do ubezpieczyciela, który następnie może oczywiście mieć roszczenie regresowe do faktycznego winnego wystąpienia zdarzenia i powstania szkody, ale to już „jego problem”.
Ale obok ubezpieczenia jest jeszcze jedno magiczne słowo na literę U. Umowa.
W przypadku umowy są jednak dwa ważne warunki, które muszą zostać spełnione łącznie: musi być zawarta umowa i musi być ona dobrze napisana.
Kiedyś jak prosiłam jednego z Klientów o to, aby pokazał mi wzór umowy jaki stosują do umów o organizację wesela otrzymałam coś co było umową przeniesienia praw autorskich do utworu.. 😉 Nie wiem skąd ten wzór się wziął i dlaczego Klienci zgodzili się na jego podpisywanie, ale w takiej sytuacji nawet mimo podpisania umowy nie chroni ona, a przynajmniej nie chroni w należytym stopniu, stron tak zawartej umowy.
Tak jak pisałam już w poprzednich artykułach – dobrze skonstruowana umowa pozwoli na dokonanie podwyżki cen menu weselnego bez wchodzenia w konflikt z przyszłą parą młodą, pozwoli również na uniknięcie błędów związanych z mylnym rozróżnianiem w wielu umowach zaliczki od zadatku, a także wyeliminowaniu wielu, wielu innych problemów, na które jesteśmy narażeni nie mając podpisanej umowy lub mając też umowę, ale taką, która nie jest odpowiednio dopasowana do naszej sytuacji i nie chroni w maksymalny sposób naszych interesów.
Jednak pisząc umowa mam na myśli nie tylko umowy z Klientami (w tym wszelkie umowy w sprawie organizacji przyjęć okolicznościowych z weselami na czele), ale także umowy z dostawcami, pracownikami, umowy z ekipami remontowymi, serwisowymi, informatykami, marketingowcami czy choćby opisywaną na blogu umowę DDD.
Pamiętaj, że umowy piszemy „na złe czasy”. Zajrzymy do jej zapisów, gdy któraś ze stron będzie chciała od umowy odstąpić, naliczyć drugiej stronie kary umowne, brak będzie dokumentów potwierdzających odbiór, będziemy chcieli coś zareklamować czy też nastąpią przerwy w płatnościach. Wtedy, kiedy zabraknie już pomiędzy stronami serdeczności i sympatii z początków współpracy, umowa może pomóc w miarę spokojnie załagodzić konflikt i nie doprowadzić do wieloletniego sporu sądowego pomiędzy jej stronami.
Mam nadzieję, że z tego rocznicowego wpisu popłynie wyraźny sygnał, iż w branży gastronomicznej najlepszym zabezpieczeniem dla naszej działalności będą umowa i ubezpieczenie. Trochę podlinkowałam Wam dzisiaj starych artykułów, tych z Was którzy nie mieli się jeszcze okazji z nimi zapoznać, zachęcam do przeczytania. Ale czekam również na sygnały od Was – jeżeli macie jakiekolwiek problemy z konstruowaniem umów, egzekwowaniem ich zapisów czy też macie jakiś problem ubezpieczeniowy – zostawcie komentarz pod spodem lub w wiadomości prywatnej. Chętnie w kolejnych wpisach opiszę więcej „umownych problemów” 🙂
PS. I jeszcze jedno – pamiętacie wpis o zakazie wchodzenia do restauracji przez Gości w strojach plażowych? Otóż na Bałkanach często znaki zabraniające wchodzenia w strojach plażowych zobaczyć można nawet na drzwiach sklepów spożywczych. Nie wspominając już w ogóle o restauracjach zlokalizowanych w pasie przybrzeżnym, dosłownie 3-4 metry od plaży. W ciągu dwóch tygodni nie zdarzyło mi się spotkać osoby, która nie założyłaby do zjedzenia posiłku czy nawet napicia się ze znajomymi czegoś na ochłodę kompletnego stroju. Owszem są beach bary położone w obrębie plaży, pełniące w zasadzie tylko rolę baru z napojami i tam strój jest nieco swobodniejszy, natomiast już w miejscu, w którym można również zamówić jedzenie, strój ten jest odpowiedni nawet bez przypominania o tym Gościom. Zupełnie za to inaczej jest z zakazem palenia w lokalach gastronomicznych – ten nie obowiązuje.. nigdzie. Palą wszyscy, palą wszędzie, a kelner razem z menu obowiązkowo do stolika przynosi popielniczkę, co dla nas – przynajmniej na początku – stanowiło prawdziwy szok kulturowy. I to tyle na dziś w ramach doświadczeń gastronomicznych z różnych krajów Europy 😉
{ 2 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }
Dzień dobry, właśnie odkryłam Pani bloga, jest rewelacyjny i nie ukrywam, że bardzo przydatny. Jestem młodą osobą, pomagającą rodzicom w lokalu gastronomicznym, chciałabym się Pani doradzić jak powinna wyglądać dobrze napisana umowa o wynajem sali pod przyjęcie okolicznościowe, oraz temat własnego alkoholu w restauracji? Może mogłaby Pani sporządzić wzór takiej umowy?
Z góry bardzo dziękuje
Pozdrawiam serdecznie
Klaudia Wyrzykowska
Dzień dobry Pani Klaudio,
oczywiście, mogę Państwu pomóc w zarówno w skonstruowaniu wzoru umowy, jak i rozwianiu wszelkich wątpliwości w temacie własnego alkoholu w restauracji.
Proszę o wiadomość na maila: kontakt@adwokatkosecka.pl
Pozdrawiam serdecznie,
adw. Marta Kosecka