Trudno w to uwierzyć, ale od czasu, kiedy opublikowałam pierwszą część wywiadu z Mikołajem Lechem, na co dzień prowadzącym bloga na temat prawnej ochrony znaków towarowych, minął już tydzień. Planowałam sobie, że drugą część opublikuję przed weekendem, potem że po weekendzie, a w końcu mamy już środę. Ale.. co się odwlecze, to nie uciecze. Więc jest i druga część, a w niej dowiesz się między innymi jak to jest z tą ochroną prawną przepisu kulinarnego. Piszę o tym przepisie i tu i w samym tytule, pomęczę Was tym też w mediach społecznościowych, ale to nie bez powodu. Wiem bowiem, że ten temat bardzo Was interesuje, często piszecie do mnie pytając właśnie o to. Ale żebyście nie myśleli, że w tej drugiej części wywiadu rozmawiamy tylko o tym, co to to nie! Zresztą, nie będę już przedłużać. Życzę Ci miłej, a przede wszystkim owocnej lektury! 🙂
Mikołaj, wracając jeszcze do ochrony marki – czy markę można ukraść?
Tak, i tego typu próby, choć nie mówi się o tym w mediach – podejmowane są dość często. Najczęściej są następstwem konfliktu ze wspólnikiem, pracownikiem czy partnerem biznesowym. Taka osoba zgłasza znak towarowy na siebie i próbuje zakazać takiej firmie posługiwania się jej nazwą. Znam przypadek restauracji, która działała 10 lat kiedy nagle otrzymała pozew od lokalnego konkurenta. Okazało się, że ten zarejestrował ich znak towarowy na siebie i teraz siłą próbuje przejąć dobrze rozpoznawalną markę.
Co więcej są na rynku podmioty, które specjalizują się w tego typu działaniach. Lokalizują firmy, które nie chronią swoich marek i rejestrują je na siebie w Urzędzie Patentowym. Później zaczynają szantażować te firmy, oferując opłaty za używanie ich znaku towarowego. O takich „kreatywnych przedsiębiorcach” mówi się trolle od znaków towarowych. W latach 90-tych były one tak dużym problemem w Stanach Zjednoczonych, że aż zmieniono tam prawo. Dziś można zarejestrować tylko taki znak towarowy, który jest realnie przez właściciela używany. Tego ograniczenia nie ma jak na razie w polskich przepisach. Trollom od znaków towarowych poświęciłem osobne nagranie na moim blogu 🙂
W gastronomii funkcjonuje wiele sieci franczyzowych. Czy można licencjonować prawa do marki nie mając zarejestrowanego znaku towarowego? Jeżeli tak – czy franczyzodawcy powinni tak robić?
Jeżeli ktoś ma już na tyle dobrze rozwinięty biznes, że myśli o franczyzie to bezwzględnie powinien zarejestrować swój znak towarowy. Chociażby z tego powodu, że konkurent może spacyfikować jego plany rejestrując jego markę na siebie. W takim przypadku może się okazać, że pierwszy lokal, który otworzył będzie się w stanie obronić. Jednak każdy, który powstał po dacie zgłoszenia spornego znaku towarowego – nie. W takim przypadku przedsiębiorca zanim rozpocznie działania związane z franczyzą, powinien podjąć próbę unieważnienia takiego znaku. Znów jednak łatwiej powiedzieć niż zrobić. Aby to się udało musi być spełnionych kilka warunków.
Nie mając zarejestrowanego znaku towarowego ciężko mówić o udzielaniu licencji na używanie marki. W doktrynie istnieją wątpliwości co do tego, czy tzw. niezarejestrowany znak towarowy jest prawem podmiotowym. Co prawda można jeszcze licencjonować prawo do firmy, ale nie zawsze fantazyjna nazwa restauracji znajduje się również np. w nazwie działalności gospodarczej przedsiębiorcy.
A jeżeli chcielibyśmy przenieść prawa do nazwy restauracji – czy to w ogóle możliwe? Jakie działania musielibyśmy wówczas podjąć?
Znów wracamy do punktu wyjścia. Firma przedsiębiorcy jest niezbywalna. Nie można jej więc przenieść. Prawo do niezarejestrowanego znaku towarowego przyjmując, że nie jest prawem podmiotowym – również. W większości przypadków prawo autorskie nie obejmie pojedynczego słowa. Jedynym pewnym sposobem na dysponowanie prawem do marki restauracji jest rejestracja znaku towarowego. W takim przypadku przeniesienie prawa jest banalnie proste. Właściciel praw powinien podpisać z nabywcą umowę, w myśl której w całości lub części przeniesie na niego prawa do znaku towarowego. Mówię w części, bo te prawa mogą dotyczyć tylko wybranych towarów lub usług.
Co w sytuacji, w której przedsiębiorca upada albo też przedsiębiorca prowadzący jednoosobową działalność gospodarczą umiera? Co wówczas dzieje się z prawem ochronnym do znaku towarowego?
W przypadku działalności gospodarczej prawa do znaku towarowego pozostają przy człowieku. Oznacza to, że po jego śmierci mogą być dziedziczone. Inaczej sprawa wygląda w przypadku spółki. Prawo mówi bowiem, że w przypadku wykreślenia podmiotu z rejestru prawa do znaku towarowego wygasają. Innymi słowy – jeżeli toczy się postępowanie upadłościowe należy przenieść prawa do znaku na inny podmiot. Inaczej bezpowrotnie wygasną.
Restauratorzy pytają często czy można zapewnić sobie ochronę przepisu kulinarnego. Czy ma na to szansę każdy przepis czy też tylko mocno oryginalny, nowatorski? Czy zależy to przykładowo od nawiązania do potraw lokalnych?
Odpowiadając na to pytanie można by napisać książkę. Sam na ten temat nawet przygotowałem 40 minutowe szkolenie:
Z prawem autorskim do przepisu jest ten problem, że nie chroni ono samego pomysłu, a jedynie sposób jego urzeczywistnienia. Czyli ochronie podlegać będzie np. zapisana treść przepisu. Jeżeli jednak ktoś użyje innych słów, nieco zmieni składniki, to najpewniej obejdzie prawo.
Przepisy można jednak chronić za pomocą patentów. W naszej kancelarii mieliśmy okazję opatentować przepis na chleb oraz masę bezową. W rejestrze Urzędu Patentowego widzę, że toczy się procedura patentowania wynalazku pt.: Sposób wytwarzania karpia marynowanego w pietruszce i potrawa z karpia marynowanego.
Jako ciekawostkę dodam, że w 2010 r. ktoś podjął próbę opatentowania specyficznego sposobu podawania sushi. W zastrzeżeniu patentowym możemy przeczytać, że rozwiązanie znamienne jest tym, że sushi układane jest na ciele modelki lub modela przy czym wokół sushi ułożona jest dekoracja z płatków kwiatów. Urząd Patentowy nie zgodził się jednak na przyznanie patentu 🙂
Z drugiej strony niektóre pomysły mogą być chronione w postaci wzorów przemysłowych. To ciekawa forma ochrony, która zabezpiecza nie tyle przepis na dany produkt co jego wygląd. I przeglądając polskie bazy zarejestrowanych wzorów trafiłem na takie oto pizze o charakterystycznym kształcie:
Zmieniając temat, czy znak towarowy chroni również domenę internetową?
W określonych sytuacjach tak. Ze znakami towarowymi często jest ten problem, że jeżeli rejestracji podlega logo, to nie ma do końca pewności czy zabezpiecza ono również płaszczyznę słowną. Chodzi o to, że nie można zmonopolizować słowa, które jest opisowe względem towaru, który ma oznaczać. Przykładowo Urząd Patentowy nie zarejestruje znaku towarowego „chleb” do oznaczania pieczywa.
Aby nie musieć zastanawiać się, czy dany znak towarowy chroni również domenę internetową lepiej zgłosić jego odmianę słowną. Należy jednak pamiętać, że ta ochrona ograniczona jest do wskazanych w zgłoszeniu towarów i usług. Jeżeli ktoś wykorzysta naszą nazwę w swojej domenie to jeszcze nie można mówić o naruszeniu prawa. Tak się stanie, jeżeli będzie to działalność względem nas konkurencyjna. Naruszeniem prawa nie będzie również umieszczanie niekomercyjnych treści pod tą domeną. Zresztą dokładnie to zrobiła osoba, która przejęła domenę Klubu Parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości (kppis.pl). Obecnie funkcjonuje tam niekomercyjny blog Klubu Przyjaciół Pieczywa i Sera.
Rejestracja znaku towarowego zabezpiecza przedsiębiorcę przed szantażem domenowym. Chodzi o sytuację, kiedy ktoś kupi domenę z jego nazwą firmy, ale innym rozszerzeniem i zaoferuje mu jej kupno. Dodatkowo zagrozi, że jeżeli nie zdecyduje się na transakcję, to domenę sprzeda jego bezpośredniej konkurencji. W takiej sytuacji można szantażyście odpowiedzieć, że chroni nas znak towarowy i jeżeli konkurent faktycznie użyje takiej domeny, to siłą możemy ją odebrać.
Restauratorzy w swojej pracy korzystają z różnych produktów. Na jakiej zasadzie mogą legalnie posługiwać się w reklamie tymi markami?
Zauważyłem, że jednym powszechniejszych mitów jest ten, że właściciel zarejestrowanego znaku towarowego ma absolutną wyłączność na posługiwanie się nim. To nie do końca prawda. Od tej zasady są wyjątki. Jednym z nich jest sytuacja, kiedy towar oznaczony danym znakiem towarowym zostanie przez producenta wprowadzony na rynek Europejskiego Obszaru Gospodarczego. Jest to tzw. wyczerpanie prawa do znaku towarowego.
I przykładowo jeżeli producent sprzedał przyprawy do sklepu, to nabywca aby dokonywać dalszej odsprzedaży może posługiwać się danym znakiem towarowym. Jego używanie musi być jednak zgodne z uczciwymi praktykami rynkowymi. Generalnie chodzi o to, że taki przedsiębiorca może użyć tego znaku w celach informacyjnych. Czyli aby przekazać wiadomość kupującemu o swojej ofercie.
Przekroczeniem dozwolonego użytku będzie nadmierne eksponowanie logo bądź sugerowanie, że pomiędzy właścicielem znaku towarowego a sprzedającym jest szczególny związek gospodarczy. Odnosząc to do restauracji, nie widzę przeszkód aby informować o markach używanych do przygotowywania potraw. Jednak wywieszanie ogromnych flag czy banerów reklamowych przed lokalem będzie przekroczeniem tego dozwolonego użytku.
Jak statystyka? Czy wielu przedsiębiorców myśli o zarejestrowaniu znaku towarowego? I czy wielu decyduje się ostatecznie na dokonanie rejestracji?
Niestety większość przedsiębiorców albo w ogóle nie wie, że znaki towarowe można rejestrować, albo uważa, że nie jest im to szczęścia potrzebne. Zmieniają zdanie kiedy mają problemy z prawami do marki. No, ale to dotyka naturalnie małego procenta przedsiębiorców. Ta świadomość prawna powolutku się zmienia. Urząd Patentowy RP notuje systematyczny wzrost zgłoszeń.
Nadal jednak można powiedzieć, że w zakresie nazewnictwa firm jest bałagan. Pod taką samą nazwą może istnieć kilka, kilkanaście obiektów. Kiedy jeden z nich decyduje się na rejestrację znaku towarowego zaczyna „czyścić rynek”. Często dopiero na tym etapie tacy przedsiębiorcy do mnie trafiają. Zdarza się, że są to osoby, których znajomi mieli takie przygody.
Można więc powiedzieć, że im więcej będzie sporów o prawa do marki, tym bardziej świadomość przedsiębiorców będzie się zmieniać. A przecież biznes lubi spokój. Wystarczy swój znak towarowy zarejestrować, by z poczuciem bezpieczeństwa skupić się na interesach.
Zakładam, że popularność jest niewielka – jeżeli tak – Czy możemy zatem powiedzieć, że powinnyśmy – zwłaszcza my jako prawnicy – popularyzować ideę rejestracji znaków towarowych oraz prawa do marki? Oczywiście, w trosce o dobro naszych Klientów.
Tak, nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Ja często powtarzam, że lepiej zapobiegać niż leczyć. Nieporównywalnie tańsze jest zastrzeżenie znaku towarowego niż latami procesowanie się o prawa do marki. Z drugiej strony przeszkodą nie są opłaty urzędowe, a świadomość przydatności takiej ochrony.
I to już wszystko, co dla Was przygotowaliśmy. Chciałabym w tym miejscu serdecznie podziękować Mikołajowi, za poświęcony czas i za bardzo wyczerpujące odpowiedzi na moje pytania. Mam jednocześnie nadzieję, że był to dla Ciebie ciekawy temat, no i że chociaż trochę przekonał tych, którzy do tej pory nie widzieli większego sensu chronienia marki swojej restauracji, że jednak warto! 🙂
{ 0 komentarze… dodaj teraz swój }