Wracam właśnie z Warszawy, gdzie brałam udział w targach EuroGastro. Jako ekspert prawny, a jak! 🙂 Cieszę się, że miałam okazję wziąć udział w tym bardzo ważnym dla branży gastronomicznej wydarzeniu. A już najbardziej cieszę się, że miałam okazję spotkać Was – moich Czytelników! Każde takie spotkanie jest nową inspiracją do działania, daje mnóstwo nowych pomysłów na wpisy na blogu oraz powstawanie kolejnych ciekawych projektów. A co najważniejsze – mogę poznać Wasze problemy, te spotkania sprawiają, że moja wiedza o problemach prawnych branży gastronomicznej nie jest sucha i teoretyczna, ale żywa i aktualna. Naprawdę bardzo lubię te nasze spotkania w realu 🙂
A tymczasem, mam dla Was niespodziankę, którą zapowiadałam już w ostatnim artykule. Na blogu mamy dzisiaj bowiem Gościa. I to nie byle jakiego Gościa. Prawdziwego eksperta w swojej dziedzinie. Rzecznika patentowego, który specjalizuje się w prawie własności przemysłowej, zwalczaniu nieuczciwej konkurencji oraz prawie autorskim. Powitajcie razem ze mną Mikołaja Lecha, prowadzącego bloga na temat prawnej ochrony znaków towarowych.
Pamiętacie jak Wam obiecałam, że nie odpuszczę popularyzacji tematu prawa własności przemysłowej i prawa autorskiego? No to nie odpuściłam 🙂 Tyle tylko, że tak się z Mikołajem rozgadaliśmy, że wywiad podzielę na dwie części, żeby Was naszym gadulstwem za bardzo nie przytłoczyć 😉
W takim razie zaczynajmy!
Pierwsze pytanie i od razu konkretne, czy warto zastrzec nazwę restauracji?
To ja odpowiem pytaniem – czy warto się ubezpieczyć? Jeżeli nigdy nie będziemy mieć wypadku, uznamy to za zbędne. Kiedy jednak zdarzy nam się jakieś nieszczęście, ubezpieczenie będzie działać jak poduszka powietrzna w samochodzie. Uratuje nam zdrowie lub życie. Z prawną ochroną marki jest podobnie. Tyle, że mówimy tutaj o „zdrowiu” lub „życiu” firmy.
Nie ma obowiązku rejestrowania znaków towarowych. Można bez takiej ochrony prowadzić biznes latami. Jeżeli jednak dochodzi do konfliktu o markę z byłym wspólnikiem bądź konkurencją, taka rejestracja staje się bezcenna. Prowadząc tego typu spory zastanawiam się często ile mój klient byłby w stanie zapłacić aby cofnąć czas i zarejestrować swój znak towarowy już na początku swojej drogi biznesowej. Wiele firm ten aspekt zaniedbuje.
Czy jeżeli nazwa nie została zastrzeżona, a pojawia się w wielu miastach i możemy się na nią natknąć przykładowo w każdymi mieście wojewódzkim lub miejscowości turystycznej, tworzy to wrażenie braku oryginalności i może rzutować na rozwój naszego biznesu czy w niektórych przypadkach – jak w miejscowościach turystycznych – nie ma to znaczenia?
Z samego założenia nazwa restauracji powinna odróżniać ją od konkurencji. Do sytuacji, o których mówisz dochodzi dość często. Szczególnie widać to w przypadku usług medycznych. Przykładowo w CEIDG po wpisaniu frazy „allmed” wyskakuje ponad 20 przedsiębiorców o tej nazwie.
Wnioski z tego są przynajmniej dwa. Po pierwsze żaden urzędnik nie będzie przeszkadzał w założeniu działalności gospodarczej o nazwie, która jest już używana przez konkurenta na rynku. A po drugie w tym zakresie jest duży bałagan na rynku. Przedsiębiorcy dość bezrefleksyjnie wchodzą w pewne marki, co prowadzi do sporów.
Zauważyłem również inny problem. Wiele osób chce aby nazwa ich firmy komunikowała potencjalnym klientom czym się zajmują. Pół biedy jeżeli wybiorą określenie sugerujące jak PIEKUŚ (piekarnia). Gorzej jeżeli zdecydują się działać pod nazwą w sposób oczywisty opisową. W takim przypadku nie mogą takiej nazwy zmonopolizować poprzez rejestrację w Urzędzie Patentowym. Przykładowo odmowę rejestracji dostał znak PolskiBus. Uznano bowiem, że jest to zwykła informacja o usługach przewozu polskimi autobusami.
Temu problemowi poświęciłem poniższe nagranie:
A czym jest prawo do marki?
Potocznie wielu osobom wydaje się, że skoro wymyślili nazwę restauracji, zrobili poszukiwania w Google i w ramach dostępnych domen internetowych, to są właścicielami marki. W końcu założyli działalność gospodarczą bądź spółkę, więc prawo zapewnia im nawet nie tyle ochronę, co pełną własność marki.
I tutaj zaczynają się schody, ponieważ wszystko zależy od danej sytuacji. To prawda, że prawo zapewnia pewien minimalny stopień ochrony marki, ale wszystko zależy od szeregu czynników. Ochrona wynika bowiem nie z formalnego wpisu przedsiębiorcy do rejestru, ale z rzeczywistego pierwszego używania danego oznaczenia. Ważne jest przy tym jakie towary lub usługi są pod taką marką oferowane oraz na jakim terytorium. Jeżeli prowadzimy lokalną restaurację nad jeziorem, najprawdopodobniej będziemy w stanie zablokować powstanie restauracji o zbliżonej nazwie tylko w tej samej miejscowości.
Dopiero rejestracja znaku towarowego daje nam wyłączność na terenie całego kraju. Tylko mając świadectwo rejestracji znaku towarowego w ręku, możemy czuć się właścicielami praw do marki.
Często spotykam się również z taką opinią, że ktoś uważa iż przysługują mu prawa autorskie do marki, ponieważ wymyślił jej nazwę. To ciekawy problem od strony prawnej, któremu poświęciłem artykuł pt.: Pojedyncze słowo – czy może być chronione prawem autorskim. W skrócie można powiedzieć, że w przytłaczającej większości przypadków, pojedyncze słowo czy proste zestawienia słów będą za mało oryginalne aby były objęte tego typu ochroną.
Jak zatem można chronić markę restauracji?
Ja bym powiedział, że ochrona marki restauracji to pewien dwustopniowy proces. Samo zgłoszenie do Urzędu Patentowego to końcowy etap analizy prawnej marki. Chodzi o to, że wybierając nazwę restauracji powinniśmy mieć pewność, że nie naruszymy czyichś praw.
Poszukiwania w Google są niewystarczające. Tym bardziej, że ta wyszukiwarka podaje obecnie wyniki lokalne. Jej algorytm może więc uznać, że nie warto nam wyświetlać informacji o włoskiej restauracji o identycznej nazwie. Tymczasem Włoch może mieć jej nazwę zarejestrowaną na terenie całej Unii Europejskiej. Jeżeli nieopatrznie w taką nazwę wejdziemy, złamiemy prawo. A mogą nas o tym poinformować prawnicy konkurenta po kilku latach obecności na rynku.
Osobiście powtarzam, że takie badanie na identyczność można spróbować zrobić samodzielnie. Bazy zgłoszonych i zarejestrowanych znaków towarowych są publikowane przez Urzędy Patentowe. Warto jednak pamiętać, że kolizją będą nie tylko nazwy identyczne, ale i podobne. I na tym etapie wiele osób może mieć problemy interpretacyjne. Pytanie czy znaki MAKAS i MAKAAM są kolizyjne? A co w przypadku inwersji słów typu TELE AUDIO i AUDIO TELE?
I tutaj należy pamiętać, że nie jest ważne czy wg nas znaki różnią się dostatecznie, ale jak nasz przypadek zinterpretuje sąd lub Urząd Patentowy. Jeżeli więc planujemy zainwestować swój czas i pieniądze w rozwój restauracji, warto rozważyć zlecenie takiej analizy prawnej np. rzecznikowi patentowemu. Więcej na ten temat mówiłem w poniższym nagraniu.
Jeżeli natomiast wynik badania okaże się pozytywny dobrze jest nie zwlekać z rejestracją znaku towarowego.
Zakładam, że nasi Czytelnicy są już przekonani, że warto zastrzec nazwę restauracji. Czy w takim razie taka rejestracja znaku towarowego wiąże się dla restauratorów z obowiązkiem poniesienia sporych kosztów?
Wbrew temu co się mówi koszty wcale nie są wysokie. Przykładowo w Polsce opłata urzędowa za 10-letnią ochronę w jednej klasie wynosi 890 zł. W klasach towarowych uszeregowane są towary i usługi, które oferują przedsiębiorcy. To coś na kształt klasyfikacji PKD. Poprzez rejestrację znaku towarowego przedsiębiorca uzyskuje ochronę na markę w ramach branży w której działa. Nie uzyskuje jednak w ten sposób monopolu absolutnego na samo słowo. Przykładowo jeżeli prowadzi restaurację FENIX, to nie będzie dla niego konkurencją biuro rachunkowe o identycznej nazwie. Osoba, która będzie chciała zjeść obiad, przez pomyłkę nie rozliczy swoich podatków 🙂
Koszt rejestracji znaku towarowego zależy również od terytorium na jakim taka ochrona ma obowiązywać. Poza rejestracją krajową, możemy wnosić o ochronę na terenie Unii Europejskiej lub wybranych krajów. Co ważne – nie ma możliwości uzyskania ochrony na cały świat. Po szczegółowe informacje na temat opłat urzędowych odsyłam do artykułu pt. Koszt rejestracji znaku towarowego.
A jak długo średnio trwa rejestracja znaku towarowego?
Jeżeli cała procedura przebiegnie bez problemów to w Polsce na decyzję o przyznaniu ochrony poczekamy 6-8 miesięcy. Przy znaku unijnym będzie to 4-6 miesięcy. Jeżeli na etapie zgłoszenia ekspert będzie miał uwagi co do naszego wniosku, procedura może się wydłużyć o kilka miesięcy. Z drugiej strony, jeżeli wpłynie formalny sprzeciw do rejestracji to jego rozpatrzenie często zajmuje rok i może zakończyć się odmową przyznania ochrony.
Czy możemy dokonać rejestracji sami czy jednak powinniśmy skorzystać z pomocy profesjonalisty?
Tutaj sytuacja wygląda analogicznie jak w sądzie. Możemy bronić się/ atakować samodzielnie lub skorzystać z pomocy profesjonalnego pełnomocnika. Zastrzeżenie znaku towarowego nie jest zwykłą formalnością. Z wielu powodów takiej ochrony możemy nie dostać. Co więcej, znam przypadki kiedy błędy na etapie zgłoszeniowym wprowadziły przedsiębiorcę w poważne kłopoty.
Przykładowo, jeden z moich klientów sam zgłosił do ochrony unijny znak towarowy. Nie zrobił jednak prawidłowo badania. A należy pamiętać, że Urząd UE ds. Własności Intelektualnej, który przyjmuje takie wnioski, automatycznie powiadamia o zgłoszeniu właścicieli wcześniejszych podobnych znaków towarowych. Efekt był więc taki, że mój klient de facto sam doniósł na siebie swojej konkurencji. Zapłacił 900 EUR za zgłoszenie i doprowadził do tego, że konkurencja mająca zarejestrowany podobny znak zażądała od niego nie tylko wycofania zgłoszenia, ale również wycofania w ciągu 14 dni towarów opatrzonych tym znakiem.
Kiedy robiłem aplikację na rzecznika patentowego zapamiętałem słowa mojej wykładowczyni, która powiedziała: „Sprawy proste to wypadek przy pracy”. I to się doskonale sprawdza w przypadku znaków towarowych.
Czy znak towarowy może zostać zarejestrowany wyłącznie na osobę fizyczną? Czy też może zostać zarejestrowany na spółkę osobową / kapitałową?
Najczęściej znaki towarowe są rejestrowane na firmę (tj. na spółkę lub działalność gospodarczą). Korzyścią takiego rozwiązania jest to, że przedsiębiorca może wszystkie opłaty wrzucić w koszty. Nie ma jednak przeszkód aby takie zgłoszenie zrobić na osobę fizyczną. Ma to zresztą wiele zalet, o których szerzej pisałem w tym artykule. Warto pamiętać, że rejestracja daje możliwość optymalizacji podatkowej. Właściciel znaku może np. udzielić spółce licencji na jego używanie. Ewentualnie po kilku latach, jak marka będzie rozpoznawalna, może wnieść ją aportem do spółki.
Czy takie prawa mogą przysługiwać kilku osobom wspólnie?
Jak najbardziej. Znak towarowy można zgłosić zarówno na kilka osób fizycznych, jak i na kilku przedsiębiorców. Nazywa się to wtedy wspólnym prawem ochronnym. Na etapie zgłoszenia Urząd Patentowy wymaga przedłożenia regulaminu używania znaku. Warto o takiej ochronie pomyśleć jeżeli kilka niezależnych podmiotów planuje stworzyć np. markę nowego produktu. Znam historie, kiedy przedsiębiorcy inwestowali w taki projekt swój czas i pieniądze. Kiedy doszło między nimi do konfliktu, jeden z nich szybko dokonał zgłoszenia znaku towarowego na siebie. W takim wypadku wyprostowanie wszystkiego od strony prawnej wiąże się z kilkuletnim sporem przed Urzędem Patentowym i sądami. A wystarczyło na początku współpracy zgłosić do ochrony znak towarowy.
A czy ja jako restaurator mogę wykorzystać nazwę restauracji, w której byłam na drugim końcu Polski albo nawet na drugim końcu świata, nierzadko przecież nazwy restauracji mają angielskie nazwy?
Ta minimalna ochrona prawna, o której już mówiłem obejmuje terytorium, na którym działa taka restauracja. Zakładając, że prowadzi również usługi kateringowe, będzie to raczej terytorium miasta. Jeżeli istnieje cała sieć – będzie to kilka miast.
Jednak z samego faktu, że taka restauracja działa, nie wynika, że właściciel ma prawa do nazwy np. na terenie całej Polski. No chyba, że zarejestrował swój znak towarowy. Tym samym uważam, że jeżeli tylko nowa restauracja nie będzie działać na tym samym geograficznie runku, to z dużym prawdopodobieństwem nic jej nie grozi. Sprawa jest w ogóle oczywista jeżeli mówimy o skopiowaniu nazwy restauracji z drugiego końca świata.
Przykładowo jeden z moich klientów posługuje się identyczną nazwą jak jego konkurent w Niemczech. Obaj mają zarejestrowane krajowe znaki towarowe. Każdy z nich działa całkowicie legalnie, dopóki nie zacznie wprowadzać swoich towarów na terytorium konkurenta.
Odwrócę poprzednie pytanie i zapytam – a co w przypadku kiedy konkurent w innym mieście używa takiej samej nazwy restauracji, mimo iż to my posiadamy prawa do posługiwania się określoną nazwą?
Aby ocenić czy doszło do naruszenia prawa należy odpowiedzieć na pytanie czy potencjalny konsument może zostać wprowadzony w błąd. Czy ktoś przez pomyłkę wsiądzie w samochód i przejedzie np. 300 km aby zjeść obiad w restauracji konkurenta. Wątpliwe. Jeżeli działaliśmy jako pierwsi, to minimalna ochrona jaką zapewnia nam prawo obejmie teren gdzie działamy. Możliwe więc, że bez rejestracji znaku towarowego niewiele będziemy mogli zrobić.
.. i na dzisiaj to tyle 🙂 Za kilka dni pojawi się część II, obiecuję. Poruszymy w niej między innymi temat, o który pytacie mnie bardzo bardzo często – prawa autorskie do przepisu kulinarnego. Bo zakładam, że po I części nie możecie doczekać się już II części, a jak wspomniałam o tym przepisie kulinarnym to już na pewno nie możecie 🙂
{ 1 komentarz… przeczytaj go poniżej albo dodaj swój }
Świetny wywiad. Może przeoczyłem to w tekście (jeśli jest to proszę mnie poprawić) ale podobny problem kryje się w namingu firmy, a nawet wymyślaniu oferty, czy pakietów ofertowych – gdy ukujemy już jakąś nazwę warto sprawdzić jakiej ewentualnej ochronie prawnej podlega i co można z tym zrobić. Miałem taką sytuację ponad 12 lat temu, że gdy wymyślałem nazwę dla knajpy wszystkie pomysły na które wpadłem były już zajęte, a niektóre jak się później okazało chronione znaczkiem R, albo TM. Całe szczęście nie zdecydowałem się na desperacki krok zrobienia podobnego 🙂
Pozdrawiam, Olgierd